Łączna liczba wyświetleń

sobota, 21 marca 2015

Rozdział 19



Rozdział 19

Sebastian’s POV
Wyszedłem jako pierwszy z samochodu, a następnie chwyciłem dłoń Alexandra i pomogłem mu wyjść. Jednak on potknął się i wpadliśmy na siebie łącząc nasze usta. Chwilę później ujrzeliśmy białe płatki spadające garściami        z nieba.
-Cud miłości- odparła jego mama.
-Szczera prawda- potwierdziła stojąca w drzwiach frontowych Juliet.
-W końcu jest 20 grudnia- zaśmiałem się i pomogłem wstać Alexowi.
-Dzięki- odparł wstając, lecz nadal mocno ściskając moją dłoń.
-Okej… to ja uciekam- mruknąłem, próbując jak najszybciej uniknąć ponownej niezręcznej sytuacji przy rodzinie Alexandra.
-A może chciałbyś zostać na kolację?- zapytała pokojówka wskazując ręką na korytarz.
-Naprawdę nie chcę wam przeszkadzać. Teraz powinniście pozostać w gronie rodzinnym- puściłem dłoń blondyna.
-Nie żartuj- zaśmiała się Stephany- Przecież ty też jesteś jej członkiem.
-Ale ja nie chcę robić problemów- próbowałem się wymigać- Według mnie powinniście teraz wszystko razem obgadać, bez naocznych świadków- dodałem.
-Jak nie chcesz to przestań i właź prędko do domu, bo jeszcze ty pojedziesz do szpitala. A tego byśmy nie chcieli- odparła mama blondyna i znów klepnęła mnie w tyłek.
-Boże znowu- szepnąłem rozbawiony.
-Wchodźcie do domu bo zmarzniecie- powiedziała troskliwie Juliet.

***

Sebastian’s POV
Gdy wszyscy już usiedliśmy przy stole i spożyliśmy przepyszną kolację przygotowaną przez Juliet, Stephany zaczęła nas wypytywać.
-Jak się poznaliście?- zapytała jego mama ocierając twarz serwetką- Jestem trochę do tyłu, więc musicie mi poopowiadać- uśmiechnęła się odkładając kawałek papieru.
-No…Emm…- Alexander zaczął się jąkać i bardzo mocno rumienić- Był to piątek- napchał dużo ziemniaków do buzi i udawał, że nie może mówić.
-Synuś!- posłała mu karcące spojrzenie, na co chłopak od razu pogryzł i przełknął je, a następnie kontynuował opowiadanie.
-No był to piątek- bał się mówić dalej, a zerknął kątem oka na swoją mamę i ponownie zaczął mówić- No… i… Emm… no poszedłem na cmentarz- zaczął mówić wyraźniej- I nagle się z kimś zderzyłem, a był to oto tu siedzący wszechwiedzący Sebastian- wszyscy wybuchli śmiechem- Jakoś tak  rozmawialiśmy, poszliśmy nawet do kawiarni. Wychodziliśmy razem coraz częściej, aż do momentu, gdy jechaliśmy na imprezę z jego siostrą Kler no i z nim oczywiście. I jakoś tak wyszło w samochodzie, że oficjalnie byliśmy już razem.
-Ciekawa historia kochanie, ale czy tam coś jeszcze się nie wydarzyło?- zapytała z ciekawością uśmiechając się.
-Mamo- jęknął.
-Jestem twoją mamą mam prawo wiedzieć- odparła.
-Nie, nie możesz- zbulwersował się, a ja zacząłem się śmiać i pod stołem lekko chwyciłem dłoń Alexandra. Była bardzo ciepła i taka miękka. Miałem ochotę nigdy nie wypuszczać jej z mojego uścisku. On na to troszkę się zaczerwienił, ale udał, że niczego nie poczuł. Niestety tą miłą atmosferę przerwało pukanie do drzwi. Blondyn wysunął swoją rękę i wyruszył w stronę korytarza.

Alexander’s POV
Gdy przeszedłem długi korytarz chwyciłem klamkę i otworzyłem drzwi. Ujrzałem tam niewysoką, brązowowłosą kobitkę w podeszłym wieku, a obok niej niewiele starszą ode mnie blondynkę zwaną Alice.
-Dzień dobry Alexiku- odparła uradowana babcia Gertruda, która tradycyjnie zaczęła całować mnie i ciągać za poliki. Obok niej stała jej siostrzenica.
-Przestań!- jęknąłem.
-Stęskniłam się za tobą i mam prawo do takich rzeczy- odparła zwyczajowo włączając do swojej wypowiedzi wyrażenie ,,mam prawo’’ bardzo często używane w rodzinie od strony mojej mamy.
-Ja też, ale proszę nie rób tego więcej. W końcu mam prawie 18 lat.
-Synek do osiemnastki ci jeszcze trochę brakuje, a mnie nie oduczysz takich rzeczy- zaśmiała się.
-Hej Alice- przywitałem podając jej rękę.
-Cześć! Dawno się nie widzieliśmy- stwierdziła uśmiechając się.
-No… to wejdźcie- wskazałem dłonią na korytarz- Wszyscy są w jadalni- poinformowałem je.
-Dobrze, już idziemy- oświadczyła Gertruda zdejmując kozaki i podając mi płaszcz, bym go powiesił.
-Kto przyjechał?- zawołała z oddalonego pokoju moja mama, a ja natychmiast szybki krokiem ruszyłem do nich.
-Babcia- odrzekłem zerkając czy jeszcze są na przedpokoju.
-Z Alice?
-Owszem, oby tym razem nie przywiozła jemioły- westchnąłem siadając przy stole obok Sebastiana.
-Oby- powiedziała Juliet.
-Dzień dobry wszystkim-  odparła starsza kobitka .
-A któż to za przystojny młodzieniec?- zdziwiła się widokiem nieznajomego jej chłopaka siedzącego z nami przy jednym stole.
-To jest mój przyjaciel- skłamałem. Chwilę później zauważyłem, że nikt nie był zadowolony z podjętej przeze mnie decyzji, ale dałem im znak, by mi pomogli w kłamstwie.
-Nazywam się Sebastian- wstał i ucałował dłoń mojej babci. Zauważyłem, że był lekko zmartwiony moim zachowaniem, ale starał się tego nie okazywać.
-Jeszcze elegancki i szarmancki, nie spodziewałabym się tego po dzisiejszej młodzieży- gderała.
-Babciu, proszę usiądź- odsunąłem krzesło i wskazałem na nie kończyną, natomiast Ekstazy zrobił to samo jej siostrzenicy.
-Ooo dziękuję Alexiku!- podziękowała uradowana.
-Babciu!! Nie nazywaj mnie tak- zdenerwowałem się siadając na swoje siedzenie i widząc jak wszyscy się z tego śmieją włącznie z Alice i Sebastianem.
-Tego roku również przywiozłam jemiołę- oznajmiła uśmiechnięta.
-O Boże- załamałem się pocierając czoło.
-,,Nie wzywaj Pana Boga na daremno’’- skarciła mnie babcia cytując jedno z 10 Przykazań Bożych.
-My też każdego roku wieszamy jemiołę- odparł ,,mój przyjaciel’’ próbując rozluźnić napiętą atmosferę.
-Jeszcze katolik, jestem pod wrażeniem… posiadasz same dobre zalety- stwierdziła Gertruda.
-Dziękuję- uśmiechnął się.
-Babuniu zrobić ci herbatę?- zapytałem uprzejmie.
-Owszem poproszę kochanie. Alice też przygotuj- dodała oglądając każdego kto siedział przy stole.
-Sebastian, pozwól ze mną- pociągnąłem go za sobą nie wzbudzając żadnych podejrzeń.
-Dlaczego tak się spięliście jak usłyszeliście, że twoja babcia przywiozła jemiołę? Przecież to zwykły, głupi pasożyt, który tradycyjnie się wiesza w domach- oparł się o kuchenkę. Muszę przyznać wyglądał seksownie, ale przecież nie mogłem mu tego powiedzieć.
-Ile ich wieszacie w domu?- wtrąciłem.
-No jedną do dwóch- odpowiedział patrząc się prosto w moje oczy co spowodowało, że się lekko zarumieniłem.
-No właśnie, a babcia Gertruda zawsze zawiesi z trzydzieści, a może i więcej. Strach gdziekolwiek pójść.
-Serio?- zaśmiał się obejmując mnie, lecz ja odsunąłem się- Ciekawe święta, ale dlaczego, aż tyle?- kontynuował.
-Ubzdurała sobie, że w przyszłości mamy się pobrać z Alice. I każdego roku nas tak nęka- odparłem- W tamtym roku próbowaliśmy je spalić, co oczywiście nam się udało. Ale ona kupiła nowe.
-Jesteśmy teraz razem, więc to zmienia całą postać rzeczy, a jej siostrzenica też już zapewne kogoś ma- ponownie próbował mnie przytulić i tym razem udało się mu.
-Próbowaliśmy babci to wytłumaczyć, ale nas nie słucha, a najgorsze jest to, że nienawidzi związków homoseksualnych.
-Ale tak w ogóle przecież ty i Alice, bylibyście w związku kazirodczym. W końcu jesteście rodziną.
-Nie, nie. Ta blondyna nie jest moją rodziną. Koleżanka babci zmarła, ale że były jak siostry to Gertruda się zaopiekowała nią i jakoś tak wyszło, że mówimy, że jest jej siostrzenicą. No i po prostu traktujemy się jak rodzina.
-Aaaa- potarł podbródek- Musisz powiedzieć swojej babci, że jesteśmy razem- powiedział stanowczo wypuszczając mnie z uścisku.
-Wiem, że muszę, ale ona nigdy mnie nie słucha i to nie jest takie proste- stwierdziłem kierując się z herbatami do jadalni.

Koniec
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

środa, 18 marca 2015

Rozdział 18

Rozdział 18
Sebastian’ s POV
-Co tak długo trwa to badanie?- zapytałem sam siebie, gdy z pokoju Alexandra wyłonił się doktor Szymanowski.
-Jest wyczerpany i nie wiadomo, czy jego stan się polepszy lub wręcz przeciwnie- odparł.
-A można do niego wejść?- zadałem kolejne pytanie.
-Wolałbym nie…
-Nie obchodzi mnie twoje zdanie- uśmiechnąłem się i puściłem mu oczko.
-Ale Panie Sebastianie!!- krzyknął, ale sobie odpuścił.
-Hey Alex- powitałem go starając się nie patrzeć mu w oczy.
-Cześć- odpowiedział słabo-… ja przepraszam.
-Ale za co?- spytałem zdziwiony.
-Za to… Emm no… za to- stwierdził krzywiąc się.
-Nie martw się tym, teraz najważniejsze jest twoje zdrowie i żebyś powrócił do rodziny.
-Ja dla ciebie walczę. Wiesz spotkałem się z moim ojcem i to on mi to wszystko uświadomił- uważnie go słuchałem, a potem położyłem głowę na jego poduszce.
-Idź już spać, dobrze?
-Oh…okej- odparł i zasnął. Widać, iż jest wyczerpany.

***

Sebastian’ s POV
Tydzień później…

-Cześć Alex!- powitałem go wchodząc do jego szpitalnego pokoju- Jak się czujesz?- zapytałem.
-Hej i o wiele lepiej niż w tamtym tygodniu.
-Rozmawiałem z lekarzem i mam dla ciebie dobrą wiadomość.
-Tak jaką?- zdziwił się.
-Jeszcze dzisiaj pojedziesz do domu.
-Żartujesz?- nie dowierzał.
-Oczywiście, że nie. Ja zawsze jestem z tobą szczery.
-Ja… ja dziękuję- poderwał się z łóżka i rzucił w me ramiona.
-No to wracamy do domu- uśmiechnąłem się- Ale musisz jeszcze trochę poleżeć- stwierdziłem biorąc go na ręce oraz kładąc na łóżku.
-Masz mnie nie nosić- zbulwersował się- Ale i tak jest cieplej w twoich ramionach, niż pod tą jebaną kołdrą.
- Ooo jaki miło. Dobra, to ja idę do lekarza- odparłem.
-Okey, będę czekał- zapewnił mnie.

***

Alexander’s POV
Godzinę później siedzieliśmy już w samochodzie z Sebastianem, moją mamą i prowadzącym samochód Ekstazym.
-I jak się czujesz kochany?- zapytała Stephany.
-O wiele lepiej- odpowiedziałem lekko uśmiechając się, a następnie bacznie obserwowałemł Sebę, który wyglądał na zamyślonego- Coś cię martwi ?- spytałem.
-Nie nic- uśmiechnął się udając.
-Jesteśmy na miejscu- poinformował nas Ekstazy.

Koniec

--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

A więc, po pierwsze najmocniej przepraszam Was za to, że nie wstawiałam rozdziałów, a po drugie jak będziecie regularnie komentować to obiecuję, że w miarę możliwości będę wstawiała rozdziały 2 razy w tygodniu (przypuszczam, że w środe i sobotę). Dziękuję bardzo i pozdrawiam XDDD

CZYTASZ = KOMENTUJESZ